Dyrektorzy miejskich jednostek kultury mają dłużej poczekać na wypłatę zaległych dodatków stażowych. Wbrew zapowiedziom miasto nie ma na to środków. - Mamy mniejsze wpływy na skutek decyzji rządowych - mówi wiceprezydent Kielc.
- Tyle się mówi o zrównoważonym rozwoju, a ja się zastanawiam, gdzie on jest - komentuje skarbniczka Kielc rozdział "dodatkowych środków" dla samorządów, o których mówił premier Mateusz Morawiecki. Okazuje się, że Kielce na wejściu wykluczono z ich części.
Na obecny stan finansów nałożyło się wiele czynników zewnętrznych, na które miasto nie mamy wpływu - przekonuje skarbnik miasta w wydanym oświadczeniu. Wskazuje na zmiany wprowadzone przez PiS, chociaż wprost tego nie pisze. Unika też odpowiedzi na pytanie, czy będą podwyżki opłat miejskich.
Dramatyczne pismo skarbniczki miasta. Alarmuje o "grożącym braku płynności finansowej miasta" i domaga się podniesienia miejskich opłat. Proponuje też m.in. sprzedaż jednej ze spółek miejskich na poczet spłaty zadłużenia.
- Poprosiłam miasto o dodatkowe środki, bo to jest już najwyższa pora. Strażnicy mają po jednym komplecie i to dość mocno zużytym - mówi Aneta Litwin, komendantka kieleckiej straży miejskiej.
Sześć miejskich ośrodków wsparcia, m.in. domów pomocy społecznej, będzie miało wspólną obsługę finansowo-kadrową. - To pozwoli na optymalizację kosztów - mówi rzecznik magistratu i zapewnia, że nie chodzi o zwolnienia.
Miasto przedstawiło projekt budżetu Kielc na 2023 rok. Przewidziano mniejsze wpływy na skutek "Polskiego ładu", zadłużenie sięgające 1,157 mld zł. I duże cięcia: na liniach autobusowych, niektórych inwestycjach oraz promocji przez sport zawodowy.
Wiele rzeczy już musieliśmy ograniczyć. Gdyby nie zgoda radnych na podwyżkę podatków, mielibyśmy jeszcze większy problem.
Regionalna Izba Obrachunkowa negatywnie zaopiniowała Wieloletnią Prognozę Finansową dla Kielc. - Potrzebne będą autopoprawki - zapowiada skarbnik miasta.
Choć kieleccy radni przyznają, że podwyżki "są nie do uniknięcia", to nie zgodzili się na ich wprowadzenie. A to oznacza, że władze miasta muszą ograniczyć inne wydatki, by znaleźć ponad 20 mln zł.
Zadłużenie jest wyższe niż w podobnych miastach, bo samorząd Kielc przez lata nie zadbał o wpływy. Na dodatek do zasypania jest 217-milionowa dziura budżetowa. Nie wpłynie to jednak raczej na dzisiejsze głosowanie w sprawie miejskich podwyżek.
Samorząd Kielc ma do zasypania dziurę budżetową w wysokości 217 mln zł - poinformowano w środę w ratuszu. Audytorzy długo wyliczali, z czego to wynika i dlaczego miasto musi zdecydować się na podwyżki.
Strzelnica, siedziba teatru "Kubuś", dojście do stacji na Ślichowicach i bardzo dużo dokumentacji na potrzeby budowy mniejszych ulic - to tylko niektóre propozycje inwestycji w projekcie budżetu Kielc na 2020 rok.
Opublikowano projekt budżetu Kielc na 2020. Jest większy niż w mijającym roku, ale przewidziano znacznie mniejszy deficyt. Zadłużenie miasta wzrośnie jednak o niemal 90 mln zł i przekroczy granicę miliarda złotych.
Podniesienie płacy minimalnej tylko pracownikom edukacji i pomocy społecznej kosztować będzie kilkanaście milionów złotych. - Robimy wszystko, by uniknąć drastycznych rozwiązań - mówi Danuta Papaj.
Agencja Fitch Ratings utrzymała negatywną perspektywę finansową dla Kielc. - Zaważyło na niej to, że nie przyjęto uchwał poprawiających stronę dochodową - twierdzi wiceprezydent Danuta Papaj. I zapowiada, że w październiku będą gotowe projekty podwyżek m.in. cen biletów.
Klub radnych Koalicji Obywatelskiej przygotował poprawkę do projektu budżetu na 2019 r., która zakłada stworzenie tzw. bonu rodzinnego. Dzieci, które nie dostaną się do żłobków samorządowych, miałyby otrzymać dofinansowanie do prywatnego żłobka.
Zapisanie w projekcie budżetu 13 inwestycji dotyczących przede wszystkim modernizacji szkolnej infrastruktury sportowej - proponują radni z komisji sportu, turystyki i promocji. Swoje stanowisko w tej sprawie przedstawili już prezydentowi Wojciechowi Lubawskiemu.
Copyright © Agora SA