Powódź 1997 rok. Dramatyczna walka z żywiołem, zginęły dwie osoby [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]

- Panie, spieprzaj z tym samochodem spod tego wału. Jak go przerwie, to wszystko zmyje - wołał policjant kierujący ruchem koło Nowego Korczyna do reportera 'Wyborczej'.
Kulminacyjna fala powodziowa przechodziła tam 10 lipca 1997 r., to zdjęcie zostało zrobione dzień później

Fot. Jarosław Kubalski / Agencja

1 z 29

- Panie, spieprzaj z tym samochodem spod tego wału. Jak go przerwie, to wszystko zmyje - wołał policjant kierujący ruchem koło Nowego Korczyna do reportera 'Wyborczej'. Kulminacyjna fala powodziowa przechodziła tam 10 lipca 1997 r., to zdjęcie zostało zrobione dzień później

- Jeszcze nigdy dotąd nie było tak dramatycznie - mówił Andrzej Pabich z wojewódzkiego komitetu przeciwpowodziowego.
Wisła przekroczyła nie tylko stany alarmowe, ale także - jak określił - 'stan absolutny'. Nowy Korczyn i okolice zalewała też Nida, której wody nie miały gdzie spłynąć. Ewakuowano mieszkańców kilku wsi, woda zalewała szkołę, podeszła pod posterunek policji, w którym mieścił się sztab przeciwpowodziowy.

JAROSŁAW KUBALSKI

2 z 29

- Jeszcze nigdy dotąd nie było tak dramatycznie - mówił Andrzej Pabich z wojewódzkiego komitetu przeciwpowodziowego. Wisła przekroczyła nie tylko stany alarmowe, ale także - jak określił - 'stan absolutny'. Nowy Korczyn i okolice zalewała też Nida, której wody nie miały gdzie spłynąć. Ewakuowano mieszkańców kilku wsi, woda zalewała szkołę, podeszła pod posterunek policji, w którym mieścił się sztab przeciwpowodziowy.

6 tys. osób ewakuowano z domów w gminie Samborzec koło Sandomierza. Przy umacnianiu wałów pracowało tam 7 tys. ludzi. 11 lipca Wisła w Sandomierzu osiągnęła rekordowy poziom 775 cm. Zalana została ul. Krakowska, woda wdzierała się na podwórka, ale obyło się bez ewakuacji. 8 tys. worków z piaskiem użyto, aby ratować położoną w prawobrzeżnej części miasta hutę szkła. Na zdjęciu zalana wieś Komorów, zdjęcie z 17 lipca 1997 roku

JAROSŁAW KUBALSKI

3 z 29

6 tys. osób ewakuowano z domów w gminie Samborzec koło Sandomierza. Przy umacnianiu wałów pracowało tam 7 tys. ludzi. 11 lipca Wisła w Sandomierzu osiągnęła rekordowy poziom 775 cm. Zalana została ul. Krakowska, woda wdzierała się na podwórka, ale obyło się bez ewakuacji. 8 tys. worków z piaskiem użyto, aby ratować położoną w prawobrzeżnej części miasta hutę szkła. Na zdjęciu zalana wieś Komorów, zdjęcie z 17 lipca 1997 roku

Dramatycznie było także koło Połańca. Aby ratować elektrownię, użyto 30 tys. worków z piaskiem do wzmocnienia wału odgradzającego od Wisły. Kilkunastu centymetrów brakowało, aby woda wdarła się na teren zakładu. Elektrownię uratowało to, że Wisła przerwała wały powyżej Połańca. Zalana została część tego miasta, oczyszczalnia ścieków oraz kilkanaście wsi w gminach Połaniec i Łubnice.

JAROSŁAW KUBALSKI

4 z 29

Dramatycznie było także koło Połańca. Aby ratować elektrownię, użyto 30 tys. worków z piaskiem do wzmocnienia wału odgradzającego od Wisły. Kilkunastu centymetrów brakowało, aby woda wdarła się na teren zakładu. Elektrownię uratowało to, że Wisła przerwała wały powyżej Połańca. Zalana została część tego miasta, oczyszczalnia ścieków oraz kilkanaście wsi w gminach Połaniec i Łubnice.

W spowodowanej przez długotrwałe opady deszczu 'powodzi tysiąclecia' na terenie naszego regionu zginęły dwie osoby: 45-letni mężczyzna w Ruszczy koło Połańca i 60-letnia mieszkanka Komorowa (gmina Pacanów). Ta kobieta z mężem wróciła do gospodarstwa już po przejściu głównej fali powodziowej na Wiśle. - Brodzili w wodzie i trzymali się za ręce. Zaskoczył ich przypływ kolejnej fali. Woda zabrała kobietę i rzuciła na drzwi piwnicy - opowiadał Janusz Kubiakowski, ówczesny dyrektor generalny urzędu wojewódzkiego. Na zdjęciu Maśnik

JAROSŁAW KUBALSKI

5 z 29

W spowodowanej przez długotrwałe opady deszczu 'powodzi tysiąclecia' na terenie naszego regionu zginęły dwie osoby: 45-letni mężczyzna w Ruszczy koło Połańca i 60-letnia mieszkanka Komorowa (gmina Pacanów). Ta kobieta z mężem wróciła do gospodarstwa już po przejściu głównej fali powodziowej na Wiśle. - Brodzili w wodzie i trzymali się za ręce. Zaskoczył ich przypływ kolejnej fali. Woda zabrała kobietę i rzuciła na drzwi piwnicy - opowiadał Janusz Kubiakowski, ówczesny dyrektor generalny urzędu wojewódzkiego. Na zdjęciu Maśnik

Na Kielecczyźnie pod wodą znalazły się 32 wsie, w sumie ponad 2 tys. gospodarstw, blisko 11 tys. ha pól i ponad 80 km dróg. Ucierpiały nie tylko tereny nad Wisłą. Zanim przeszła fala powodziowa na największej polskiej rzece, wylewały m.in. Kamienna i Nida. Zmagania z powodzią trwały praktycznie do końca lipca.

JAROSŁAW KUBALSKI

6 z 29

Na Kielecczyźnie pod wodą znalazły się 32 wsie, w sumie ponad 2 tys. gospodarstw, blisko 11 tys. ha pól i ponad 80 km dróg. Ucierpiały nie tylko tereny nad Wisłą. Zanim przeszła fala powodziowa na największej polskiej rzece, wylewały m.in. Kamienna i Nida. Zmagania z powodzią trwały praktycznie do końca lipca.

Ulewne deszcze w drugiej połowie miesiąca spowodowały, że zalana została także część Kielc. 20 lipca wieczorem wystąpiła z brzegów Silnica w centrum miasta, w rejonie Plant na chodnikach i podwórkach było ponad metr wody.

JAROSŁAW KUBALSKI

7 z 29

Ulewne deszcze w drugiej połowie miesiąca spowodowały, że zalana została także część Kielc. 20 lipca wieczorem wystąpiła z brzegów Silnica w centrum miasta, w rejonie Plant na chodnikach i podwórkach było ponad metr wody.

Następnego dnia dramatycznie było w Borkowie (gmina Daleszyce). Woda przerwała tam groblę zalewu, zniszczyła drogę, odcinając wypoczynkową miejscowość od świata.

JAROSŁAW KUBALSKI

8 z 29

Następnego dnia dramatycznie było w Borkowie (gmina Daleszyce). Woda przerwała tam groblę zalewu, zniszczyła drogę, odcinając wypoczynkową miejscowość od świata.

W walce z żywiołem brali udział strażacy, żołnierze, policjanci, bezrobotni, a także tysiące ochotników.

JAROSŁAW KUBALSKI

9 z 29

W walce z żywiołem brali udział strażacy, żołnierze, policjanci, bezrobotni, a także tysiące ochotników.

Wiele osób było zaangażowanych w akcję pomocy dla mieszkańców, którzy stracili w powodzi swój dobytek.

PAWEŁ MAŁECKI

10 z 29

Wiele osób było zaangażowanych w akcję pomocy dla mieszkańców, którzy stracili w powodzi swój dobytek.

Jeden z punktów przyjmowania darów znajdował się w ówczesnej siedzibie redakcji 'Wyborczej' przy ul. Sienkiewicza 14. Użyczonym przez Chemar ciężarowym starem zawieźliśmy m.in. ponad tysiąc kołder, poduszek i koców do Raciborza. Zbieraliśmy bowiem dary nie tylko dla powodzian z Kielecczyzny, ale i tych z miejscowości położonych w dorzeczu Odry, gdzie powódź spowodowała jeszcze większe zniszczenia. Kielczanie licznie wzięli udział w akcji 'Serc pospolite ruszenie', przynosząc do podstawionych na dworcu specjalnych wagonów meble, sprzęt gospodarstwa domowego i inne potrzebne rzeczy.

PAWEŁ MAŁECKI

11 z 29

Jeden z punktów przyjmowania darów znajdował się w ówczesnej siedzibie redakcji 'Wyborczej' przy ul. Sienkiewicza 14. Użyczonym przez Chemar ciężarowym starem zawieźliśmy m.in. ponad tysiąc kołder, poduszek i koców do Raciborza. Zbieraliśmy bowiem dary nie tylko dla powodzian z Kielecczyzny, ale i tych z miejscowości położonych w dorzeczu Odry, gdzie powódź spowodowała jeszcze większe zniszczenia. Kielczanie licznie wzięli udział w akcji 'Serc pospolite ruszenie', przynosząc do podstawionych na dworcu specjalnych wagonów meble, sprzęt gospodarstwa domowego i inne potrzebne rzeczy.