21,5-kilometrowy odcinek drogi ekspresowej buduje za 585,7 mln zł włosko-polskie konsorcjum na czele z firmą Salini Polska. Prace rozpoczęły się w czerwcu zeszłego roku i po uwzględnieniu przerw zimowych powinny się skończyć do końca 2017 roku. Okazuje się jednak, że inwestycja nie idzie zgodnie z harmonogramem. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad stwierdziła, że w niektórych elementach jest dwu i trzymiesięczne opóźnienie. Zobligowała wykonawcę do jego nadrobienia. Ten przedstawił nowy harmonogram, zgodnie z którym prace mają się skończyć zgodnie z pierwotnym planem, czyli do końca przyszłego roku.
W środę w towarzystwie m.in. Artura Wojnowskiego, kierownika projektu z ramienia GDDKiA i Małgorzaty Pawelec, rzeczniczki kieleckiego oddziału GDDKiA, pojechaliśmy sprawdzić, co dzieje się na placu budowy. To był pierwszy dzień po nocnych opadach śniegu. Mżyło i było bardzo wilgotno. Mimo to trwały prace, przy których było zaangażowane ok. 800 osób. M.in. pogłębiano wykop w rejonie Chęcin, w którym ma być poprowadzona nowa 'eska'. To jedno z miejsc, gdzie - jak argumentował wykonawca - warunki gruntowe są inne niż się spodziewano. Okazało się, że grunt jest niejednorodny i ma różną twardość, co oznacza, że trzeba albo kuć skałę, albo go wzmacniać, gdy jest wykorzystywany przy budowie nasypów.
Żeby zniwelować różnice poziomów, a zjazdy były mniej strome, w rejonie Chęcin i Radkowic wkopano się już we wzgórze na ponad 9 metrów. Trwają tam prace przy podbudowie nowej drogi zbiorczej. - Jeżeli pogoda pozwoli, w grudniu będzie na nią przełożony ruch z obecnej jezdni. Stara droga będzie rozebrana, co umożliwi połączenie istniejących fragmentów nowej 'eski' - tłumaczy Artur Wojnowski. Zasadnicza droga ekspresowa będzie jeszcze bardziej zagłębiona - na ok. 12 metrów i to właśnie przy tym wykopie trwają prace widoczne z obecnej jezdni.
MICHAŁ WALCZAK
Przełożenie ruchu ze starej 'siódemki' jest o tyle istotne, że na odcinku pomiędzy przyszłym rondem w Chęcinach i Brzegami jest gotowe ponad 80 proc. konstrukcji nowej drogi. W rejonie Wrzosów ułożono już dwie z czterech planowanych warstw masy bitumicznej. Cały odcinek jest jednak przecięty właśnie przez starą drogę w rejonie Radkowic.
Jednego z dwóch największych mostów, jakie powstają na tym odcinku S7, w ogóle nie widać teraz ze starej drogi. Dojazd do niego jest możliwy samochodem terenowym od strony Podzamcza Chęcińskiego. Przy okazji można się było przekonać, jak ważne są zabezpieczenia przed zwierzętami - tuż przed autem przebiegły dwie piękne sarny.
Jeden z dwóch największych mostów powstaje nad Czarną Nidą. Dwa zewnętrzne przęsła mają po 45 metrów długości, a środkowe - 60 metrów. Metalowe prefabrykaty to dzieło Mostostalu Kielce, a do ich montażu ściągnięto dźwig, który może podnieść 600 ton. Taka rozpiętość może dziwić przy niewielkiej teraz szerokości rzeki. - Ale ona potrafi mocno rozlać, a po drugie, pod mostem będą przejazdy dla dróg serwisowych - tłumaczy Artur Wojnowski. Na zdjęciu dolnym widać betonowanie przyczółków nowego mostu.
MICHAŁ WALCZAK
Po wjechaniu na nasyp prowadzący do nowego mostu laika może zaskoczyć, że chociaż brak jeszcze nawierzchni asfaltowej i jest bardzo mokro, to praktycznie nie ma błota, a całość przypomina twarde klepisko. - To efekt odpowiedniego zagęszczenia podłoża przygotowanego pod ułożenie masy bitumicznej - tłumaczy Artur Wojnowski.
Co ciekawe, nasyp ma kolor czerwony, co świadczy o tym, że do jego budowy wykorzystano grunt z wykopu. - W sumie z wykopów wybierzemy i ponownie wykorzystamy 760 tys. metrów sześć. gruntu. Kolejne 3 mln metrów sześć. dowieziemy z pobliskich kopalni. Dla porównania, na ciężarówkę wchodzi 10 metrów sześciennych - mówi Artur Wojnowski.
Mało kto pamięta, że jednym z najbardziej oprotestowanych elementów nowej drogi była lokalizacja węzła Wolica. Dziś prace trwają tam w najlepsze.
MICHAŁ WALCZAK
W sumie na całym odcinku powstanie m.in. 11 wiaduktów, trzy mosty i 56 przepustów o funkcji hydrologicznej, ekologicznej i mieszanej. Będą z nich mogły korzystać m.in. mniejsze zwierzęta.
To miejsce kojarzy chyba każdy kierowca, który jechał 'siódemką' - most na Nidzie w Brzegach. Teraz ruch jeszcze odbywa się po starej przeprawie, ale konstrukcja nośna nowego mostu jest już gotowa. To drugi z dwóch najdłuższych mostów na tym odcinku - łącznie ma 150 metrów rozpiętości.
Nowa jezdnia najlepiej wygląda w rejonie Brzegów i Mnichowa. Na niektórych fragmentach ułożono tam już trzy z czterech warstw masy bitumicznej.
Jednym z najtrudniejszych elementów powstających na 'siódemce' jest nowy wiadukt nad linią kolejową Warszawa - Kraków. Obiekt jest najwyższy - ma ok. 15 metrów, a dodatkowo powstawał bez wyłączania z ruchu linii kolejowej. - Ale podczas dalszych prac wykonawca tego nie uniknie. Kolejarze zapewne zgodzą się na zamknięcie linii najwyżej na 4 godziny co noc - mówi Wojnowski.
MICHAŁ WALCZAK
Ostatni z trzech mostów powstaje na Rudce, niewielkiej rzeczce w okolicach Mnichowa.
W okolicach Rudki drogowcy stosują jedną z najdroższych i chyba najciekawszych maszyn wykorzystanych przy okazji budowy tej drogi - to mieszarka, która miesza grunt z cementem. Dzięki temu jest on znacznie stabilniejszy i ma odpowiednią nośność. Nowa mieszarka kosztuje podobno nawet kilka milionów złotych. Do rozsiewania cementu jest wykorzystywana inna maszyna [zdjęcie dolne].
MICHAŁ WALCZAK
Ta potężna, długa na około 80 metrów betonowa konstrukcja, to przejście dla dużych zwierząt, takich jak np. łosie. W sumie powstają trzy takie przejścia, wszystkie na odcinku pomiędzy Mnichowem, a Podchojnami.
Na to pytanie nasi przewodnicy z GDDKiA nie odpowiadają. Wykonawca, przedstawiając nowy harmonogram prac, twierdzi, że tak. Największe kłopoty są z jezdniami - na połowie długości jest już ułożona podbudowa i można układać warstwy bitumiczne, co dzieje się na ponad 4 km drogi. Na pozostałej połowie trwa jeszcze układanie górnych warstw podbudowy. Zgodnie z harmonogramem idzie za to budowa obiektów takich jak mosty i wiadukty.
Nieoficjalnie mówi się, że kluczowa będzie mobilizacja wykonawcy podczas zimy, która zgodnie z umową formalnie zaczyna się w połowie grudnia i trwa do połowy marca. Jeżeli pogoda pozwoli, a wykonawca będzie starał się nadrobić opóźnienia, podobno ma szansę. Tego życzą sobie chyba wszyscy kierowcy.
MICHAŁ WALCZAK
Dzisiejsza gazeta (e-wydanie)
Wszystkie komentarze