Skandal studencki - Juwenalia 2006
Wtedy w stronę strażaków poleciały butelki, kilka trafiło w wóz strażacki, potem młodzi ludzie wtargnęli do auta. - To była prawdziwa dzicz, kilku studentów stało za nami i krzyczało do tych awanturników, żeby się uspokoili, żeby nie atakowali strażaków, ale to niewiele dało - relacjonuje jeden z uczestników akcji.
Niedaleko stojącego na środku placu namiotu rozpaliły ognisko. Świadkowie zajścia opowiadają, że paliły wszystko, co wpadło im w ręce: deski, tektury, papiery, a nawet materace. Organizatorzy wezwali straż pożarną. - Ognisko, które paliło się koło namiotu, było bardzo duże, miało około pięciu metrów średnicy - mówi jeden z biorących udział w akcji strażaków. - Nawet dwoma samochodami byśmy tego nie zagasili - dodaje.
Awanturnicy postanowili bronić ognia. - Wrzucali kolejne rzeczy do palenia - wspominają strażacy. Kilkunastu z nich utworzyło mur, żeby odgrodzić młodych ludzi od ogniska.
Wszystkie komentarze