1 z 13
Dzień dobry, jestem zwariowany
Cleverly został zaprezentowany jako bramkarz Vive 2 czerwca 2009 roku. A sam przedstawił się tak: - Bardzo emocjonalnie podchodzę do gry. Można powiedzieć, że w bramce jestem nieco dziki. Ale podkreślam, że tylko w trakcie meczu (śmiech). W bramce trzeba być troszkę zwariowanym i ja taki jestem.
Fot. Pawe3 Ma3ecki / Agencja Wyborcza.pl
2 z 13
Zaczyna treningi
Po podpisaniu trzyletniej umowy i przywitaniu się z Kielcami wrócił do Kopenhagi. Z zespołem zapoznał się w połowie lipca 2009 roku na pierwszych zajęciach na stadionie lekkoatletycznym przy ul. Bocznej. A wyglądał tak...
3 z 13
Bierze jedynkę
... a dokładnie miesiąc później na oficjalnej sesji klubowej już tak! Duńczyk wybrał sobie nr 1.
Fot. Paweł Małecki / Agencja Wyborcza.pl
4 z 13
Dla niego Vive = Wenta
Do przejścia do Vive przekonała go rekomendacja innego Duńczyka, byłego już zawodnika kieleckiej siódemki rozgrywającego Henrika Knudsena. - Przed przyjściem za dużo o Kielcach nie wiedziałem, oglądałem jedynie fragmenty meczów na YouTube. Najwięcej wiadomości mam od Henrika, który naprawdę mówił dużo dobrego. A o samym klubie usłyszałem pierwszy raz wtedy, gdy się okazało, że jego trenerem zostanie Bogdan Wenta - mówił. Po tym zdjęciu wiemy co z kolei przekonało szkoleniowca do Cleverlego :)
Fot. Paweł Małecki / Agencja Wyborcza.pl
5 z 13
Jak jedna z legend Vive
Takie interwencje dla Cleverlego to właściwie codzienność. - Przypomina mi Rafała Bernackiego [z pewnością najbardziej zapamiętanego golkipera kieleckiej siódemki, który spędził w niej 12 sezonów i zdobył z nią trzy tytuły mistrzowskiej - przyp. red.]. Jego interwencje są tak samo efektowne - to opinia Bertusa Servaasa, prezesa Vive Targi Kielce.
Fot. Paweł Małecki / Agencja Wyborcza.pl
6 z 13
Spokojnie obronię
Interwencje Cleverlego były nie tylko efektowne, ale i efektywne. Wiele razy zdarzało się, że wychodził obronną ręką z pojedynków sam na sam czy też bronił rzuty karne. Nawet gdy wykonywali je gracze wielkiej Barcelony
Fot. Jarosław Kubalski / Agencja Wyborcza.pl
7 z 13
Niezapomniane mecze
Pojedynków, w których mocno przyczynił się do wygranej Vive Targi Kielce w te niespełna cztery lata w Kielcach było całe mnóstwo. To akurat jeden z najbardziej pamiętnych - 4 grudnia 2011 roku z Fuesche Berlin. Kielczanie potrzebowali wygranej by liczyć się w Lidze Mistrzów. Cleverly wszedł w drugiej połowie i od razu po wejściu zatrzymał najlepszego wśród gości Aleksandra Peterssona. Potem praktycznie nie dawał się pokonywać skrzydłowym "Lisów". A kielczanie odrobili dwie bramki straty z pierwszej połowy i wygrali 32:29!
Fot. Paweł Małecki / Agencja Wyborcza.pl
8 z 13
Na szczycie... popularności
Takie mecze jak ten z berlińczykami zostawały w pamięci kibiców. W najlepszym sezonie 2011/12 został nawet Sportowcem Roku w plebiscycie "Gazety". Nagrodę odebrał 2 lutego 2012 roku. Kilka dni wcześniej został z reprezentacją Danii, w której też powoli stawał się ważną postacią mistrzem Europy.
Fot. Paweł Małecki / Agencja Wyborcza.pl
9 z 13
Na galowo
Już na początku gry w Kielcach Cleverly zapowiedział, że postara się poznać Kielce i polski język. Z tym pierwszym pewnie było lepiej, choć w jednym z wywiadów przyznał, że jego ulubionym miejscem jest... łóżko w jego mieszkaniu. Z polskiej mowy korzystał rzadko, ale zawsze tak, że zostawał zapamiętany. - Mamy zaje... drużynę - tak chwalił i dziękował kolegom na gali plebiscytowej.
Fot. Paweł Małecki / Agencja Wyborcza.pl
10 z 13
Papier, nożyce, kamień
Mimo, że sam określa się jako lekko zwariowanego w bramce o pozycję nie zabiegał szczególnie. Ze Sławomirem Szmalem mieli "swoje" sposoby na wybór tego, który stanie między słupkami...
Fot. Paweł Małecki / Agencja Wyborcza.pl
11 z 13
Kontuzja zepsuła wszystko
Z Marcusem Cleverlym w bramce i innymi wzmocnieniami przed tym sezonem: Ivanem Cupiciem, Manuelem Strlekiem, Krzysztofem Lijewskim i Karolem Bieleckim Vive miało zawojować Europę. Wspomniana czwórka pomaga jak może, a Duńczyk nie zagrał w ekipie nazywanej przez prezesa Servaasa kompletną ani razu. Nie mógł. Ostatni raz wystąpił w barwach Vive na Kielce Cup (na zdjęciu mecz z 26 sierpnia ze szwedzkim Savehof), a potem rozpoczął wielomiesięczną jak się okazuje walkę z urazem biodra.
Fot. Paweł Małecki / Agencja Wyborcza.pl
12 z 13
Nie mogę dać 100 proc. to odchodzę
W ostatni piątek Cleverly ogłosił, co ustalili w sprawie jego powrotu do zdrowia i gry z Bertusem Servaasem. Zdecydowali, że niespełna czteroletnia przygoda Duńczyka w Vive się kończy. Będzie walczył z urazem, ale już bliżej domu - spróbuje wrócić w szwedzkim Lugi. To była jedna z najtrudniejszych decyzji w mojej karierze. Nie potrafię jednak robić czegoś tylko na 50 procent, bo jestem profesjonalistą i chcę dawać drużynie 100 procent. A teraz tyle dać nie mogę... Rozmowy z prezesem Bertusem Servaasem były bardzo ciężkie, bo nie dotyczyły tylko sportu. Bert to nie tylko wspaniały prezes, ale też człowiek - dziękował Servaasowi.
Fot. Paweł Małecki / Agencja Wyborcza.pl
13 z 13
A na pożegnanie szabla
W sobotę Cleverly pożegnał się z Kielcami i kibicami na meczu Ligi Mistrzów, w której tyle razy błyszczał. Na pamiątkę otrzymał od władz klubu nie świętokrzyski scyzoryk, ale okazałą szablę, a od fanów gromkie "dziękujemy". Sam też podziękował jak do tego przyzwyczaił po polsku czyli... króciutko: - Jesteście zaje...
Wszystkie komentarze