Wyżeł
- Wyżeł wyżłem jest wyłącznie z nazwy. Imię odziedziczył po Tinie ? suczce sąsiadów, którą opiekowaliśmy się z moją siostrą w dzieciństwie. Tina miała wyżliczą urodę i zmysły. Zupełnie nie przeszkadzało nam to, że koło rodowodu nawet nie zabłądziła, więc śmiało tytułowaliśmy ją myśliwskim posokowcem o poczciwej naturze.
Po śmierci Tiny wciąż wierzyliśmy w jej obecność, dorabiając do naszego życia psią filozofię opartą na przyjaźni, szczerości i nonkonformizmie. Najważniejszą ingerencją Tiny w moje dorosłe życie było wypędzenie mnie w grudniową noc 2011 roku do całodobowego sklepu na moim osiedlu po coś na ząb do poduszki.
W drodze powrotnej zauważyłem czarną zwiniętą kulkę na środku ośnieżonego trawnika koło mojego bloku. Nawiązałem kontakt, kazałem czekać i wleciałem do klatki. Załapałem indyczy pasztet, jakąś resztkę wędliny i chleb posmarowany smalcem. Ot, standardowa wyprawka dla psiego bezdomniaka. Widząc mnie z kilkudziesięciu metrów podniósł łeb, nieśmiało podbiegł i pomerdał ogonem. Obwąchał pasztet i smalec, wiedząc, że ma dwie opcje. Pierwszą ? napełnić brzuch i dalej marznąć widząc mnie oddalającego z poczuciem spełnienia dobrego uczynku. Drugą ? zaryzykować, olać ochłapy z dna lodówki, zrobić filmową minę i telepatycznie wszczepić do głowy, że jesteśmy sobie przeznaczeni.
Nie trudno domyślić się, którą z nich wybrał! - pisze Krzysztof Zięba
Wszystkie komentarze