Plejada Restaurant & Pub to miejsce bardzo popularne wśród młodych kielczan. Można tam obejrzeć mecz na dużym ekranie, zjeść niedrogą pizzę lub napić się rzemieślniczego piwa. No i lokalizacja - Rynek to Rynek, wszędzie blisko.
Pojedliśmy ostatnio pierogów, odwiedzaliśmy bary i restauracje, a dziś powrót do korzeni - wizyta w burgerowni Bó Burger & Fries na ulicy Leśnej w Kielcach.
Słyszę, że pierwszy odcinek przeglądu pierogów po kielecku cieszył się dużym zainteresowaniem. Nie dziwię się, nie tylko ja uwielbiam tę potrawę. Dlatego wciąż będę odwiedzał lokale, które je serwują. Dziś kolejne dwa miejsca.
Restauracja Kielecka na placu Wolności od dłuższego czasu czekała na opisanie. W końcu w towarzystwie żony i kolegi poszliśmy tam na obiad.
Pierogi to chyba najbardziej rozpoznawalna polska potrawa. Nawet w USA słowo "pierogis" kojarzone jest z polską kuchnią. W Kielcach jest wiele miejsc, w których można je zjeść. Pomyślałem, że to fajny pomysł na cykl felietonów do "Magazynu".
Postanowiłem przypomnieć dwa miejsca, które karmią kolejne pokolenia kielczan. Oba zasłynęły z pewnych dań, których receptury nie zmieniły się od lat i wciąż mają wiernych wyznawców.
Kielecka restauracja Antresola to jedno z tych miejsc, do których zawsze było mi nie po drodze. Jednak opinie znajomych, że jest fajnie, smacznie i niedrogo, kusiły. Aż w końcu umówiliśmy się tam z kolegą na obiad. Ten odcinek ul. Piekoszowskiej z uwagi na remont jest teraz niezbyt intensywnie użytkowany. Siedzenie w ogródku, mimo iż znajduje się przy samej ulicy, to czysta przyjemność.
Uwielbiam trafiać w takie miejsca. Z zewnątrz są niepozorne, skryte gdzieś między blokami, często nieznane nawet miejscowym, a potrafią zaskoczyć pyszną kuchnią.
Kuchnię turecką uwielbiam i kiedy tylko mam okazję zajadam się adaną, beyti, lahmacun czy pide. Do niedawna na te dwie ostatnie pozycje musiałem jeździć do Warszawy.
Dzisiejszy felieton wypada rozpocząć słowami wielkiego przeboju Adriano Celentano "Azzurro": "Cerco l'estate tutto l'anno e all'improvviso eccola qua", co w wolnym tłumaczeniu znaczy "szukam lata cały rok, a ono nagle jest tutaj". Bo dziś będzie nie tylko o kuchni pełnej słońca, ale i lokalu o wdzięcznej nazwie Azzurro.
Na ulicy Słowackiego 4 przez lata funkcjonowała pizzeria La Stella. Różne koleje losu sprawiły, że raz się zamykała, raz otwierała, aż ostatecznie znikła z kieleckiego rynku gastronomicznego. Ponieważ przyroda próżni nie znosi, w miejsce pizzerii otworzył podwoje lokal o wszystko mówiącej nazwie "Bistro Pan Naleśnik".
Szukając miejsc, które mógłbym opisać na łamach ?Magazynu?, często kieruję się przypadkiem. Wchodzę, bo lokal zwrócił moją uwagę zamieszczonym w internecie lub wystawionym na ulicy menu, zapachami dobiegającymi z kuchni lub ma parking dla klientów, gdy jestem samochodem.
Nie co dzień stołujemy się w drogich restauracjach, nie co dzień na obiad zjadamy kaczkę czy królika. Postanowiłem więc sprawdzić, gdzie w Kielcach można zjeść smacznie i do syta, nie przekraczając budżetu 20-25 zł na osobę. Dziś pierwsze dwa lokale z niedrogimi daniami obiadowymi.
Stawy to mała wieś w gminie Imielno. Z Kielc najszybciej dostaniemy się tam, jadąc do Kijów, a następnie skręcając na Jędrzejów. Ale po co tam jechać? - spytają Państwo. Już tłumaczę. Otóż znajdziemy tam Gospodarstwo Rybackie Stawy, w którym nie tylko można poczuć emocje towarzyszące wyciąganiu na haczyku dorodnego jesiotra, ale także zjeść wspaniałe ryby z tamtejszych stawów.
Willa Hueta to jeden z najładniejszych budynków w Kielcach, który codziennie widzę z okna, a przez lata mijałem w drodze do szkoły. Piękna willa wybudowana w pierwszej dekadzie XX wieku przez lata popadała w ruinę. Kilka lat temu na rogu ulic Słowackiego i Prostej zaczęło się jednak coś dziać. Nowi właściciele postanowili przywrócić dawny blask podupadłej rezydencji i teraz cieszy oczy odrestaurowaną fasadą i wnętrzami.
Na ulicy Polnej w Kielcach działał onegdaj pub "Zaraz wracam". Jakiś czas temu zakończył działalność, ogródek przerobiono na parking i pojawił się szyld "Koronne Smaki". 16 maja nastąpiło otwarcie. Docierały do mnie plotki, że szykuje się w Kielcach coś zupełnie nowego, że kuchnia polska, ale podana kompletnie inaczej, w interpretacji chefa Mariusza Putka, ucznia kulinarnego Mistrza Świata Jeana Bosa. Zapowiadało się więc ciekawie.
Ten felieton zacznę od trawestacji pierwszych słów "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego: "Co tam, panie, w gastronomii? Burgery trzymają się mocno?" Ano mocno. Wiele osób, w tym ja, wieszczyło, że 2015 będzie ostatnim rokiem dominacji burgerów na rynku ulicznego jedzenia. A tu, mimo iż zewsząd dochodzą głosy, że jest ich za dużo, że są nudne, że już wystarczy, miejsc je sprzedających nie tylko nie ubywa, ale coraz śmielej wkraczają do mniejszych miast.
Pierwszy stacjonarny lokal otworzyła w sobotę w Ostrowcu Świętokrzyskim marka The Bandits. Specjalizuje się w burgerach, a jej popisowe danie ma aż 800 g mięsa.
Piękne jest miasto Sandomierz i nic dziwnego, że tłumnie przez turystów nawiedzane. Po spacerze na Zamek, zwiedzeniu starówki i obejrzeniu zmiany warty pod Ratuszem człowiek jednak głodnieje. I co wtedy?
Uwielbiam kanapki na gorąco. Będąc w Stanach, namiętnie korzystałem z okazji, że w tamtejszej kulturze są one pełnoprawnym uczestnikiem życia kulinarnego. Jada się je na śniadanie, lunch, a często także na obiadokolację.
Zbliża się majowy weekend, część z nas wyjedzie z miasta, ale część pewnie spędzi te kilka wolnych dni na miejscu. Dla tych, którzy nie opuszczają domu, a dodatkowo nie palą się do gotowania, przygotowałem krótką ściągawkę - gdzie w Kielcach można zjeść podczas weekendowego spaceru.
Na ulicy Konarskiego w Kielcach, niemal tuż za przystankiem MPK przy ul. Źródłowej, latami funkcjonował bar ?Mikrus?. Myślę, że wiele osób czytających ten felieton dobrze pamięta ów przybytek - zarówno okoliczni mieszkańcy, jak i absolwenci liceum im. Ściegiennego czy CKU. Lata mijały, mijało też zapotrzebowanie na tego typu usługi gastronomiczne. Kilka lat temu Mikrus zniknął, a w jego miejsce powstała restauracja Cichy Kącik. Bywałem tam nie raz, zarówno na imprezach rodzinnych, jak i jako konsument. Wystrój jest typowo domowy, taka też dominuje kuchnia.
W kieleckiej Galerii Korona jest mały lokalik, który bardzo lubię odwiedzać. Dwa lata temu w Hanaya Sushi skradli moje serce fantastyczna kaczką.
Dzisiaj zapraszam na pierwszą część przewodnika po kieleckich śniadaniach.
Stara kamienica na początku skweru Szarych Szeregów, z kapitalnym ogródkiem, w którym świetnie przesiaduje się w upalne letnie wieczory. Wnętrze przenosi nas do czasów belle epoque.
Do restauracji Oranżeria trafić można na dwa sposoby: przechodząc przez hotel Best Western lub od strony parkingu przy dawnym kinie Romantica. Ma ona dwie sale, jedna mniej formalna, używana głównie do serwowania śniadań, druga - bardziej elegancka. Siadając w niej, od razu wiemy, że Oranżeria to restauracja z wyższej półki.
O kieleckiej restauracji Monte Carlo wspominałem w pierwszym felietonie na łamach ?Magazynu?, polecając ichniejszą golonkę. Nie ukrywam, że bardzo lubię tam przychodzić, bo jedzenie pyszne, obsługa na piątkę, a ceny niewygórowane.
Ostatnio opisywałem restauracje, w których rachunek dla dwóch osób mocno przekraczał 100 zł. Pomyślałem sobie, że warto może przybliżyć też miejsca, w których można smacznie zjeść, nie rujnując przy tym portfela. Jednym z takich jest Wrzosowy Bufet.
Za oknem mokro, zimno i ponuro, ludzie tęsknią za słońcem. Jedni idą do solarium, inni lecą do Egiptu, a ja szukam go w azjatyckiej kuchni. Jestem zagorzałym fanem tych smaków, a także takich zup jak wietnamskie pho czy japoński ramen.
Jestem fanem jedzenia i piłki ręcznej. Połączyć jedno z drugim można w Kielcach w restauracji Karola Bieleckiego - Solna 12.
Jak mawiał pewien krytyk teatralny - najlepsza sztuka to sztuka mięsa. I ja się z nim zgadzam, szczególnie po wizycie w stylizowanym na amerykański diner Rockabilly Grill&Whisky Bar, który pod koniec ubiegłego roku otworzył swe podwoje na kieleckim Rynku. Odczekałem kilka tygodni, by wreszcie dziarskim krokiem pomaszerować mimo mrozu na kawałek mięsa. Ono bowiem króluje w karcie.
Nie oszukujmy się - wszyscy lubią pizzę lub przynajmniej raz w życiu ją jedli, a nasze miasto w pizzerie obfituje. Nie wszędzie jednak oferują tą zbliżoną do ideału.
Od razu przyznaję, że nieco mnie poniosło z tymi amiszami, ale kiedy zobaczyłem ekipę Pazibrody, takie skojarzenie przyszło mi na myśl. Charakterystyczne brody, kapelusze - no wypisz wymaluj - amisze. Ale nie o wyglądzie właścicieli chciałem napisać, tylko o ich jedzeniu i podejściu do tegoż.
Dziś o pierwszym w Kielcach barze z hamburgerami. Bo choć można było wcześniej zjeść w naszym mieście prawdziwe burgery, to Burger&Co. Homemade Slow Fast Food na ulicy Bodzentyńskiej 3/1 jako pierwszy przyjął formułę klasycznego burger baru.
W większości kieleckich lokali w menu znajdziemy albo makarony, albo pizzę. Najwyraźniej kuchnia włoska cieszy się w naszym mieście dużym powodzeniem. Może wynika to po prostu z zamiłowania Polaków do wszelkiej maści klusek?
Czy wiedzą Państwo, która potrawa kuchni polskiej została opisana pierwsza wraz z recepturą? Była to maczanka po krakowsku. Według Leszka Mazana był to też pierwszy polski fast food. A cóż to takiego ta maczanka, zapytacie? Otóż jest to długo duszona karkówka wieprzowa z sosem (oryginalnie kminkowym). Podawana w bułce, która ma zadanie wchłonąć w siebie sos, ale spotyka się ją także w wersji talerzowej. W tej ostatniej bułką ścieramy sos.
Nie da się odpowiedzieć na to pytanie w jednym artykule. Miejsc takich mamy bowiem w naszym pięknym mieście co najmniej trzy. Dzisiaj przedstawię pierwsze z nich.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.