"Kiedy padają sklepy na deptaku czy ulicach Małej i Dużej w miejscach, do których trudno dojechać szybko autobusem, to nowe placówki otwierają się przy przystankach. I to jest wskazówka dla przedsiębiorców" - pisze prezes Stowarzyszenia Homo Politicus.
Piszę do Państwa, bo jestem załamana tym, co zobaczyłam podczas wyjścia po zakupy na osiedlu Ślichowice.
Chciałabym odnieść się do kwestii zmian, które w obrębie Doliny Silnicy (będącej częścią Kieleckiego Obszaru Chronionego) mają być przeprowadzone. A w szczególności do zarzutu egoistycznego podejścia do tej sprawy, który niektórzy przedstawiciele urzędu miasta kierują pod adresem lokalnej społeczności.
Gdzie jest straż miejska? Gdzie jest policja? Kto, jeśli nie te służby, ma dbać o - abstrahując już od kultury w miejscu publicznym - przestrzeganie prawa? Kielczanie? Nikt rozsądny nie podejmie się próby zwrócenia uwagi grupie ludzi pod mocnym wpływem alkoholu. A i rezultaty będą opłakane - pisze w liście do "Gazety" Czytelnik.
Nie jestem już mieszkańcem Kielc, ale ostatnimi czasy zdarzyło mi się kilka razy wyjeżdżać z tego miasta w stronę Krakowa ulicą Krakowską.
?W stolicy Czech żule boją się pić i żebrać na Starym Mieście, gdyż natychmiast są przez straż miejską wywożeni do podmiejskiego lasu. Po dłuższym kilkakrotnym spacerze na łonie natury odechciewa im się niepokoić turystów. Dlatego apeluję do komendanta kieleckiej straży miejskiej, aby nie zganiał winy na klientów naszych restauracji, lecz zabrał się do pracy i rozpoczął egzekwowanie prawa? - pisze właściciel restauracji Gildia na kieleckim Rynku.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.