Zatrzymanie po ponad ośmiu latach jednego z najbardziej poszukiwanych polskich przestępców i postawienie go przed sądem powinniśmy uznać - jakby to nie zabrzmiało - za fajerwerk. Tyle tylko, że temu wszystkiemu towarzyszą skandale i wpadki. Apogeum było w czerwcu. Kiedy to Piotr K., który miał zadać śmiertelny cios nożem kibicowi Korony, Karolowi Pirógowi - wyszedł na wolność. A tylko dlatego, że kielecki prokurator skierował wniosek o tymczasowy areszt nie do tego sądu, co trzeba, a kielecka sędzia wniosek zatwierdziła. Jakby tego było mało, posiedzenie odbyło się bez udziału samego aresztowanego. Piotr K. spędził więc kilkadziesiąt godzin na wolności. Do czasu, aż poprawnie go zaaresztowano. O skandalu było jednak głośno w całej Polsce. Wobec sędzi i prokuratora wszczęto postępowania dyscyplinarne.
Korona to stały bywalec naszego rankingu. Niestety, wciąż w kategorii niewypałów. Choć - przyznajemy uczciwie - w tym roku mogło być jeszcze gorzej. Tak by się stało, gdyby Korona trafiła w ręce Jakuba Meresińskiego. Ten w Kielcach odtrącony (wygnany?), przez chwilę przejął krakowską Wisłę. A wtedy wyszły na jaw jego kłopoty z prawem, m.in. wyrok za podrobienie matury i zarzuty za wyłudzenie 10 mln zł z podatku VAT. Korony nie przejęli też inwestorzy z Senegalu. Choć obwieściła to swoim widzom nawet afrykańska telewizja Africa 24.
Inwestorzy z Senegalu chęci mieli, ale pieniędzy nie wpłacili, a Kielce stały się obiektem drwin w całym kraju. I w tym przypadku pozostaje zapytać: czy ten rok mógł się skończyć gorzej? Pewnie mógł. W 2016 r. żaden (potencjalny) inwestor Koronie szczęścia nie przyniósł. To było za to przy piłkarzach na boisku.
Po dziewiętnastu latach Jerzy Białobok został odwołany z funkcji prezesa stadniny koni arabskich w Michałowie. To była jedna z najdziwniejszych decyzji personalnych po tym, jak PiS przejęło władzę. Bo stadnina cieszyła się wielkim uznaniem wśród hodowców, miała ogromną renomę, michałowskie konie kupowali szejkowie arabscy czy muzycy The Rolling Stones. Do dziś nie są znane powody odwołania prezesa Białoboka. Ale skutki tej decyzji są już widoczne i bardzo bolesne. Aukcja Pride of Poland skończyła się klapą. Szkoda, że kiedy wyrzucano z pracy fachowców, nikt nie pomyślał o tym, co będzie później.
We wrześniu na Rynku, w samym sercu Kielc stanęła wystawa Fundacji Życia i Rodziny. Na plakatach znalazły się hasła obrażające homoseksualistów i podsycające nienawiść do tej grupy. Zgodę na jej ustawienie wydał MZD w Kielcach po tym, jak do tej instytucji pismo wysłał wiceprezydent Andrzej Sygut. Przeciwko wystawie protestowało wiele środowisk. Powtarzali opinie, że to wstyd dla Kielc, ale prezydent Kielc Wojciech Lubawski zapowiedział, że nie wyda decyzji o jej zdjęciu. Ostatecznie banery zostały zniszczone podczas czarnego protestu.
Po przeciągnięciu dwóch radnych niezrzeszonych doszło w kieleckiej radzie miasta do zmiany układu sił. Większość ma teraz koalicja PiS, Porozumienie Samorządowe oraz właśnie tych dwóch radnych niezrzeszonych. Przejęcie władzy się zdarza i nie jest niczym złym. Ale to, co działo się potem, takie eleganckie już nie było. Mimo ostrego sprzeciwu wcześniejszej ekipy rządzącej PO, PSL i SLD zmieniono kompetencje i nazwy komisji, a przy okazji pozbyto się ich przewodniczących. W odpowiedzi radni tych klubów zgłosili się do pracy tylko w pojedynczych komisjach, więc trzech z nich nie udawało się powołać. Apogeum była lutowa sesja, gdy doszło do żenującej dyskusji. Radni nazywali się 'neptkami' oraz zarzucali sobie 'brak spełnienia w krótkiej, pełnej ambicji karierze'.
Pierwsze w historii Kielc referendum w sprawie odwołania prezydenta miasta mogło być ważnym wydarzeniem. Mogło, gdyby nie to, że już na starcie zaczęły się spory, kto kogo popiera. Wciągnięto do nich nawet biskupa Jana Piotrowskiego. Najgorsze jednak, że najmniej było rozmów o mieście. Inna sprawa, że te niemal 27 tysięcy kielczan, które zagłosowały za odwołaniem Wojciecha Lubawskiego, powinno dać prezydentowi do myślenia.
W styczniu rada społeczna Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach zrobiła drugie podejście do przyznania emerytowanemu dyrektorowi tej placówki 25 tys. zł nagrody. W sierpniu 2015 roku była pierwsza próba, ale wówczas wniosek zdjęto z porządku obrad. I tym razem Gierada nagrody nie dostał. Przepisy bowiem nie pozwalały na nagrodzenie emerytowanego dyrektora.
We wrześniu rada postanowiła więc nagrodzić obecnego dyrektora szpitala Andrzeja Domańskiego. Chodziło o kwotę 35 tys. zł. Ale znów się nie udało, bo przewodniczący rady Tadeusz Kowalczyk skarżył się, że w tej sprawie 'od rana dzwonią do niego dziennikarze, a on po raz drugi nie mógł się dać wpuścić w maliny'. I wniosek wycofał.
O tym, jak w Kielcach potrzebny jest drugi oddział ratunkowy, mówi się od wielu lat. Na początku żaden publiczny szpital nie chciał się podjąć tego wyzwania. Sytuacja zmieniła się, gdy kilka lat temu spółka ArtMedik przejęła Szpital Kielecki przy ul. Kościuszki. Wybudowano nowy pawilon, w maju odbyło się jego uroczyste otwarcie. Ale nie mamy dobrych wiadomości dla pacjentów, niedługo później budynek został zamknięty. Szpital otworzy SOR, ale stawia warunki, by NFZ wykupił kilka innych oddziałów. Fundusz od dawna odpowiada, że to niemożliwe. Cierpią na tym przede wszystkim pacjenci, którzy są skazani na leczenie się na jedynym w mieście i powiecie oddziale ratunkowym na Czarnowie. Od kiedy kilka lat temu zamknięto w Kielcach izbę wytrzeźwień, dochodzenie do zdrowia jest w tym miejscu ogromnym wyzwaniem.
Pod koniec maja w Kielcach odbył się Marsz Życia i Rodziny. Organizatorzy postanowili nieco urozmaicić to wydarzenie, dlatego na schodach do bazyliki katedralnej odegrano scenę porodu. Rodziła samotna kobieta, słychać było jej jęki i krzyki. 'Ojciec' rodzącej cieszył się, że nie dokonała aborcji. I tłumaczył, że kiedy urodzi syna, z pewnością jej partner do niej wróci.
Ale to nie koniec 'atrakcji'. Tego samego dnia podczas festynu w parku miejskim obrońcy życia przygotowali ulotki, dzięki którym można się było dowiedzieć, czym jest seks urynowy, a także że 'seks odbytniczy jest niebezpieczny. Podczas stosunku odbytniczego odbyt staje się miejscem, gdzie stykają się ślina i zarazki czy własne fekalia odbiorcy'. Zawiadomienie w tej sprawie trafiło do prokuratury, ale nie wszczęła ona śledztwa.
Ile to już lat mówi się o konieczności powołania młodzieżowej rady? Aż trudno uwierzyć, ale od co najmniej 10. Wydawało się, że w tym roku już nic nie może stanąć na przeszkodzie, ale najpierw pojawił się problem ze statutem. Gdy 'dorośli' radni już go zaakceptowali, okazało się, że do wyborów nie zgłosiła się wymagana liczba uczniów. Pomysłodawcy prosili, by dać im drugą szansę. Radni najpierw na to przystali, ale kilka dni później zdanie zmienili i stwierdzili, że nie będą młodych uczyć omijania prawa. Wydaje się, że w tej sprawie zabrakło dobrej woli. A może 'dorośli' boją się konkurencji, bo zapewne taką będą ci młodzi aktywni ludzie.
Poseł PiS Dominik Tarczyński nieraz na portalach społecznościowych pokazywał na co go stać. Mogliśmy 'podziwiać' jego zdjęcie, jak po męczących głosowaniach w Sejmie wypoczywa w jacuzzi z widokiem na Warszawę, albo jak to zaprosił na 'solo' byłego prezydenta Polski Lecha Wałęsę, którego nazwał też 'bydlakiem'. To tylko wierzchołek góry lodowej, bo o jego aktywności internetowej można by napisać znacznie więcej. Tylko po co? Żałujemy, że świętokrzyski poseł Prawa i Sprawiedliwości przez ponad rok obecności w Sejmie zasłynął tylko z wywoływania skandali. Wstydzić się za niego musiało szefostwo partii, ale przede wszystkim ci, którzy na niego głosowali.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Dzisiejsza gazeta (e-wydanie)
Wszystkie komentarze