Przetarg komunikacyjny. Tragedia czy farsa?
Przetarg mający wyłonić nowego przewoźnika autobusowego w Kielcach i dziewięciu ościennych gminach można porównać do greckiej tragedii. Bohaterem tragicznym jest Zarząd Transportu Miejskiego, którego działania nieuchronnie zmierzały do katastrofy, jaką jest brak stabilizacji w przewozach od 1 stycznia 2018 roku. Od tego dnia kontrakt miał rozpocząć nowy wykonawca, a kiedy to się stanie - nie wiadomo. Zawiązaniem akcji było ogłoszenie przetargu w kwietniu. Jego zapisy eksperci komentowali jasno: miasto marnuje szansę na poprawę jakości transportu publicznego. Potem z paradoksem musiał się zmierzyć ZTM - mógł wybrać firmę Michalczewski z Radomia, która zaproponowała o ok. 25 mln zł niższą cenę niż zakładany budżet, ale to oznaczałoby kłopoty Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji, dla którego ten kontrakt to być albo nie być. Bohaterowie tej tragedii rozmawiali ze sobą cztery miesiące, a to przez media, a to w Krajowej Izbie Odwoławczej. Ostatecznie ta ostatnia zdecydowała, że powód wykluczenia oferty radomskiego przewoźnika z przetargu jest niezgodny z prawem. Exodus, czyli ostatnią pieśń, usłyszymy być może w piątek w sądzie okręgowym, który rozpozna skargi ZTM i MPK na orzeczenie KIO.
Wszystkie komentarze