Przez 333 lata za wjazd do Kielc pobierano opłaty, był nawet pomysł, żeby dla ograniczenia kontrabandy i uszczelnienia systemu otoczyć miasto wałem ziemnym. Dziś została tylko nazwa zwyczajowa i punkt docelowy w Google Maps - Krakowska Rogatka.
Możesz wynająć domek na tydzień, miesiąc czy rok, mieć go do dyspozycji na kilka lat albo nawet być właścicielem miniresortu. I to gdzie? Na uroczej filipińskiej wyspie, do której cywilizacja nie wszędzie jeszcze dotarła. Taki pomysł na życie znalazła dwójka kielczan. I proponuje go innym
W pierwszy dzień świąt był zakaz robienia czegokolwiek, łącznie ze ścieleniem, czesaniem włosów czy gotowaniem. Ewentualnie można było coś podgrzać.
Za świętokrzyskimi skowronkami tęskni nawet w Antarktyce. Na Wyspie Króla Jerzego ma jednak co podziwiać. - Przyrodą trudno się tu nie zachwycać - przyznaje Damian Czajka. W Antarktyce może przyglądać się m.in. pingwinom, uchatkom, słoniom morskim, fokom. I to dosłownie. W Antarktyce, ponad 14 tys. km od domu, pełni funkcję pomocnika w monitoringu ekologicznym.
Poczta? Dotrze za blisko dwa miesiące. Świeży pomidor? Czasami trzeba czekać i dwa razy dłużej. Na Polskiej Stacji Antarktycznej zostało tylko osiem osób. Zimownicy, jak o sobie mówią. Jest wśród nich kielecki ratownik medyczny.
Gdy urodziła synów, postanowiła, że na fotografiach opowie piękną historię ich dzieciństwa. Dziś jej zdjęcia mają miliony wyświetleń i zachwycają internautów z całego świata. A jedno z nich wybrano do grona najlepszych w roku.
Jadąc od strony Kielc, tuż za granicą Radlina, na wprost stacji Orlen w Górnie, znajdziemy zajazd i bar Biały Kruk. Reklamują się schabowym gigantem. Wielokrotnie kusiło mnie, by sprawdzić, jak reklama ma się do rzeczywistości. Ostatnio udało mi się tam zajechać.
- Złe samopoczucie moich pacjentów bardzo często jest związane z drugim człowiekiem, który staje się najważniejszą osobą w ich życiu. Tak determinuje ich działanie, że nie są w stanie samodzielnie żyć. Dlatego przychodzą po pomoc - mówi Ewa Dominiczak*.
Miałem zupełnie inny pomysł na dzisiejszy felieton, ale traf chciał, że przechodziłem obok kieleckiego dworca PKP i zawiesiłem wzrok na pustej górnej hali. Przystanąłem i zacząłem wspominać.
Ma na swoim koncie około 30 filmów i kilkanaście teledysków. Wszystkie były nakręcone z dużym rozmachem. Ale w Europie trudno ją zobaczyć, tańczy w Bollywood.
Luty był dla mnie dość monotonnym miesiącem pod względem kulinarnym. Obliczyłem, że zjadłem 19 burgerów, co daje 0,68 dziennie. Taka dawka związana była oczywiście z konkursem Burger Contest Kielce 2017. Nie żebym narzekał, bo burgery lubię, ale to sprawiło, że zacząłem tęsknić do klasycznych domowych smaków. Dlatego w piękne sobotnie popołudnie zawędrowałem na ulicę Żytnią do Jadłodajni "Qchnia polska".
Zosia była przyczyną i powodem, klocki są skutkiem. Wśród dzieci i rehabilitantów robią furorę.
Najgorzej to zamknąć się w domu. A z klubem można pojechać do kina czy teatru. Poćwiczyć i dowiedzieć się, jak wysłać maila do wnuka czy korzystać ze Skype'a.
Miała piękny, ciepły głos, jak Anna German, więc jak już o coś poprosiła czy zasugerowała, to któż mógł jej odmówić? I dlatego dzięki niej do Kielc przyjeżdżały wózki inwalidzkie, ortezy, stabilizatory, a znikały krawężniki, stopnie i bariery. Te prawdziwe i te mentalne.
Miałem przyjemność przewodniczyć 5-osobowemu jury w zorganizowanym po roku przerwy w Kielcach konkursie na najlepszego burgera. W sześciu lokalach ocenialiśmy go w kategoriach "classic" oraz "free style". Ta druga daje możliwość rozwinięcia skrzydeł fantazji. Dwa lata temu aż trzy lokale pokazały w niej niemal identycznego burgera. Teraz każdy był inny, każdy zaskakiwał.
Zasad jest kilka. Służą temu, aby w ponad 100-letni budynek tchnąć nowe życie. Anna i Paweł kupili stary młyn. Chcą tam zamieszkać, a przy okazji robią wszystko, żeby nie zatracić jego uroku.
Burger klasyczny z Boho, "dowolny" z Rockabilly Steakhouse & Whisky Bar oraz frytki z Boho zwyciężyły w drugiej edycji Burger Contest. Przez tydzień o miano najlepszej rywalizowało sześć kieleckich restauracji.
Przez ponad 100 lat prawosławni byli trzecim największym związkiem wyznaniowym w Kielcach. Razem ze stacjonującymi żołnierzami było tu ponad 3,5 tys. Rosjan.
Wśród jej fanów największym powodzeniem cieszy się komiks "Bez kociwłosa mikstura nieważna". Każdy, kto ma koty, wie, co to znaczy życie z kociwłosem
Bardzo lubię biesiadować przy zastawionym stole, nie zawsze jednak czas pozwala na kilkugodzinną posiadówkę z golonkami. Nie zawsze też mamy z towarzystwem ochotę na wysublimowane dania. W takich chwilach z pomocą przychodzi lokal otwarty na ulicy św. Leonarda 16/3 - Ministerstwo Śledzia i Wódki.
Wycinka drzew przy ul. Cmentarnej to dobry przykład, jak nie powinien działać samorząd. Prawa nie złamano, ale można oczekiwać wyższych standardów.
72 lata temu w Ostrowcu Świętokrzyskim doszło do wydarzeń, które miały się stać kanwą słynnej powieści Jerzego Andrzejewskiego i nakręconego na jej podstawie kultowego filmu Andrzeja Wajdy "Popiół i diament".
W lipcu ubiegłego roku pisałem o fenomenalnej pizzy i innych włoskich smakach w restauracji Azzurro. Ostatnio znów odwiedziłem ten lokal, tym razem, by spróbować potrawy przygotowywane na kamieniu lawowym.
Żeby bociany przetrwały te noce, gdy temperatura spadała poniżej minus 20 stopni, właściciel azylu zabierał je do domu i trzymał w łazience.
Nawet rosyjskie embargo nie wkurzyło sadowników spod Sandomierza tak jak ich koledzy. Ci, którzy w maleńkiej Bilczy pod Obrazowem postanowili tworzyć największą grupę producencką w regionie.
Miał 16 lat, gdy trafił do obozu Auschwitz-Birkenau. Za zamach na życie kieleckiego konfidenta. Dostał numer 137555. Te trzy ostatnie cyfry okazały się dla kielczanina szczęśliwe
W naszym regionie wolny czas doskonale mogą spędzić zarówno osoby czynnie uprawiające sport, rodziny z dziećmi, jak i fani dobrej kuchni czy smakosze regionalnych win. Właśnie to chciało pokazać stowarzyszenie Projekt Świętokrzyskie, zapraszając do nas w ostatni weekend blogerów sportowych, winiarskich, parentingowych i kulinarnych. Wspólnie zjedliśmy dwie kolacje i odwiedziliśmy winnicę.
Poznali się 66 lat temu, miesiąc temu obchodzili 61. rocznicę ślubu. Pani Pola nie ukrywa, kto jest najważniejszą osobą w jej życiu. Pan Bogdan nie mówi tego otwarcie, ale też nie pozostawia wątpliwości
W podsumowaniu minionego roku pisałem przed tygodniem m.in. o tym, że w Kielcach moda na kanapki przyjęła się na dobre. Pominąłem wówczas stosunkowo nowe miejsce, uznając, że należy mu się osobny felieton. Magazyn Duża 9 otworzył się w listopadzie ubiegłego roku. Byłem tam kilka razy i zawsze wychodziłem zadowolony.
To mój 61. felieton w "Magazynie Kielce". Już przez ponad rok w tym miejscu opisuję naszą scenę gastronomiczną, a ponieważ o kieleckiej (i nie tylko) kuchni piszę dłużej, skusiłem się na podsumowanie, jak w naszym mieście zmienia się podejście do jedzenia.
Po świątecznych i sylwestrowych frykasach zachciało mi się czegoś prostego. Wybór padł na lokal o nazwie Ale Szama przy ulicy Warszawskiej, tuż przy Rynku. Na Facebooku funkcjonują jako jadłodajnia, ale na stronie WWW już jako restauracja. Prawda leży chyba pośrodku. Wystrój i obsługa kelnerska sugerują restaurację, ceny zaś i nazwa skłaniają ku jadłodajni.
Koniec roku sprzyja podejmowaniu przeróżnych zobowiązań. Patrząc na facebookowy timeline, wydaje się, że zdecydowanie najwięcej osób deklaruje wolę zrzucenia kilku kilogramów szczególnie po świątecznym pofolgowaniu sobie przy stole. Warto więc odwiedzić miejsce, które takim zobowiązaniom sprzyja.
Pizzę z L'amore Ristorante lubiłem od zawsze. Potem przyszły Kuchenne Rewolucje i L'amore zmieniło się w Grande Cozze. Nie miałem jakoś nigdy okazji wpaść do lokalu, zawsze zamawiałem na wynos. Pomyślałem więc, że czas to nadrobić. Tym bardziej, że kurz po Rewolucjach opadł już dawno i sytuacja na kuchni powinna być ustabilizowana.
Najpierw było wspólne śpiewanie, potem praca nad dźwiękiem, a w końcu prozaiczne zadanie - wkładanie kilkuset płyt w opakowania. Po to, by pomóc siedmioletniemu Józkowi z porażeniem mózgowym i jego chorej na raka mamie.
Jechaliśmy akurat w pobliżu Makro i zaburczało mi w brzuchu. Raz, drugi, trzeci - czując, że to nie przelewki, próbowałem namierzyć w pobliżu jakiś obiekt gastronomiczny. Mam! Na rogu ulic Łódzkiej i Transportowców stoi okazały budynek z drewnianych bali. To Karczma Pod Strzechą.
Przez cały ten czas wszystko robiłem, żeby ta sprawa do mnie nie wracała. Ale niektórzy wiedzą. Jak wysadzili bankomat koło Biedronki, to koledzy się śmiali, że to moja robota
Mam złe doświadczenia z jedzeniem na wagę. Prawie zawsze trafiam na potrawy zbyt długo leżące pod lampami. Wysuszone nie smakują tak, jak powinny. I w konsekwencji zwracam na zmywak prawie nieruszone zamówienie.
- Tak naprawdę niestandardowo zachowała się jedna dziewczyna, która została i gdzieś dzwoniła. A reszta tak jak jak pewnie większość z nas w podobnej sytuacji - mówi psycholog społeczna po dramatycznych wydarzeniach sprzed kilku dni w Kielcach.
Pisałem już, że na zimne dni doskonale robi mi kuchnia azjatycka, ale - jak mawiał niejaki Dziki w filmie "Poranek kojota" - nie mogę ciągle jadać sushi. Czasami odzywa się we mnie polska dusza pragnąca ziemniaków i mięcha albo pierogów. Postanowiłem więc odwiedzić lokal, w którym wszystko to dostaniemy.
Gdy nadchodzi jesień i zima, mój organizm domaga się smaków Azji. To właśnie ta kuchnia poprawia mi nastrój i rekompensuje mrok za oknem. Co jakiś czas wybieram się więc w miasto, szukając takich smaków.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.