Pokaz zorganizowano z okazji wyjazdu ok. 200 kg karpi na uroczystą wigilię w jedynej polskiej parafii katolickiej w Rzymie przy kościele św. Stanisława i stoły obu papieży - Benedykt XVI i Franciszek. Dołączą do nich śledzie i dorsze, dostarczone przez rybaków z Kołobrzegu i Gdyni.
- Reklama to dziś coś zupełnie koniecznego, a my chcemy pokazać, że tradycja hodowli karpi ma kilkaset lat. Poza tym te ryby są wyjątkowo smaczne - mówi Wacław Szczoczarz, prezes Lokalnej Grupy Rybackiej Świętokrzyski Karp i właściciel gospodarstwa rybackiego w Rytwianach.
W ubiegłym roku 120 żywych karpi przejechało do Watykanu z Brzeszcz koło Oświęcimia. Wtedy potrawy z królewskich ryb stanowiły ozdobę obiadu dla ponad setki Gwardzistów Szwajcarskich i ich rodzin oraz trafiły na stoły obu papieży - Benedykta XVI, jak i Franciszka.
- Pokaz to nawiązanie do średniowiecznej tradycji, kiedy to mnisi dzielili się rybami. Hodowla była wtedy bardzo popularna, bo w ciągu roku w ponad połowę dni obowiązywał post. Rozkwit nastąpił w okresie dwudziestolecia międzywojennego, gdy były specjalne dopłaty do stawów tworzonych na nieużytkach - opowiada Zbigniew Szczepański z Towarzystwa Promocji Ryb. To dlatego podczas pokazu średniowiecznego połowy, ryby wyciągano ze stawu przy pomocy sufaty, czyli siatki na drewnianej ramie, a potem były transportowane do beczek w drewnianych skrzyniach.
W Polsce rocznie odławia się 18 tys. ton karpi, z czego 8 proc. w województwie świętokrzyskim. Karpie, które trafiają z Rytwian na stół, mają 3 lata. Wcześniej żywią się tym, co znajdą w stawie. Może być to zooplankton, czyli mikroskopijne żyjątka wodne. Nie pogardzą również larwami owadów, które żyją w okolicach stawu np. komarów czy ważek. Hodowcy dokarmiają je jednak zbożami. - Dokarmianie rozpoczynamy w kwietniu i trwa aż do października. Zimą karp zapada w rodzaj snu zimowego i w tym czasie nie jest dokarmiany - tłumaczy Wacław Szczoczarz.
Karpie przeznaczone do odłowu, już kilka tygodni wcześniej trafiają najpierw do stawów-magazynów, gdzie oczyszczają się, a potem przechodzą płukanie w bieżącej, czystej wodzie. Dopiero wtedy ryba odławiana i jak zapewnia Szczoczarz, jeszcze tego samego dnia trafia do sklepu.
Podczas pokazu odłowione ryby trafiały do dębowych beczek, a zakonnicy, zgodnie z tradycją poczęstowali jeszcze rybaków skarbami z klasztornej piwniczki. - Ryb w beczce jest na tyle mało w stosunku do ilości wody, że spokojnie mogą dojechać bardzo daleko - mówi Szczoczarz. Do Rzymu ryby pojadą jednak w nowoczesnym zbiorniku, z napowietrzaniem. Tak są transportowane do sklepów. - Ważne, żeby ryby nie przydusić, bo wtedy powstaje kwas mlekowy i czuć muł. Dlatego np. nie można owijać żywej, kupionej ryby folią, ale trzeba ją transportować w wodzie - tłumaczy Szczoczarz.
JAROSŁAW KUBALSKI
- Wyliczanie potraw z karpia może
JAROSŁAW KUBALSKI
potrwać bardzo długo. Od tych najprostszych, do tych najbardziej skomplikowanych, jak np. karp w winie - śmieje się Zbigniew Szczepański. Opowiada, że gdy w zeszłym roku ryby trafiły do Rzymu, gwardziści byli bardzo sceptyczni, bo we Włoszech nie ma tradycji ich jedzenia. - Zmienili zdanie, gdy ich spróbowali - opowiada Zbigniew Szczepański.
W tym roku ryb będą podane w jedynej polskiej parafii katolickiej w Rzymie przy kościele św. Stanisława podczas uroczystej wigilii 20 grudnia. Mają też trafić na stołu papieży. Potrawy przygotuje ekipa kucharzy z hotelu DIVA SPA z Kołobrzegu. W menu będzie m.in. zupa rybna z mlekiem kokosowym, śledź w śmietanie z ogórkiem kołobrzeskim podany na pieczywie razowym, filet z karpia smażony na maśle w migdałach i sosem żurawinowym, dorsz z koprem włoskim białym winem i masłem, a także kołocz śląski z Lokalnej Grupy Rybackiej ?Żabi Kraj? ze Skoczowa.
Akcja polskich rybaków doszła do skutku dzięki uprzejmości Magdaleny Wolińskiej-Redii i ks. Pawła Ptasznika, a została sfinansowana z Funduszu Promocji Ryb.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Dzisiejsza gazeta (e-wydanie)
Wszystkie komentarze