Niewypały 2015. Wybierz najgorsze wydarzenie mijającego roku [ZDJĘCIA]

W Kielcach buduje się 81 przystanków autobusowych za 32 mln zł, czyli średnio 400 tys. zł za sztukę - ta informacja obiegła chyba wszystkie media w kraju. Inwestycja potrzebna, ale z racji jej rozmachu i sposobu prowadzenia przy braku informacji o zakresie prac szybko stała się obiektem kpin oraz podejrzeń o niegospodarność. O jej wadach napisaliśmy chyba wszystko - że roboty idą opornie i blokują miasto, że wiaty nie chronią przed słońcem, że niektóre przeciekają. Nie zabrakło też jednak głosów, że te podświetlone nocami przystanki są po prostu ładne.

Za niewykorzystany urlop na koniec kadencji 2010-2014 członkowie zarządu województwa zainkasowali ponad 132 tys. zł. Rekordzistą był Piotr Żołądek, który za 93 dni dostał 48,1 tys. zł. Dalej Kazimierz Kotowski 31,5 tys. za 61 dni, marszałek Adam Jarubas 30,8 tys. za 52 dni, Jan Maćkowiak 12,4 tys. za 24 i ówczesny wicemarszałek Grzegorz Świercz 9,2 tys. za 16 dni. Gdy sprawa wyszła na jaw, Żołądek zapowiadał, że ?jeśli to uspokoi nastroje ludzi?, to jest w stanie przekazać pieniądze na cele charytatywne. Do dziś nie poinformował, że dotrzymał słowa.

Pierwszy w Kielcach parking typu 'park and ride' powstał przy okazji przebudowy za ok. 3 mln zł pętli na Bukówce. Obok miejsc dla autobusów wybudowano dla 35 samochodów osobowych tworząc w ten sposób zalążek systemu 'parkuj i jedź'. Inwestycji towarzyszyły protesty społeczne, bo pod topór poszło ok. 200 drzew. Od pierwszego dnia parking praktycznie świeci pustkami.

To był kolejny rok, w którym miała się rozpocząć budowa ośmiokilometrowego odcinka ekspresowej S7 w okolicach Skarżyska-Kamiennej. Ogłoszono nawet kolejny przetarg, a drogowcy chwalą się, że mają komplet dokumentacji. Protestują jednak ekolodzy ze Stowarzyszenia Pracownia na rzecz Wszystkich Istot podnosząc, że w planowanym przebiegu droga zniszczy siedliska trzech chronionych gatunków motyli i przetnie korytarze mediacyjne wilków i łosi.

Marszałek województwa Adam Jarubas chciał zostać najmłodszym prezydentem RP. Wystartował w majowych wyborach jako kandydat PSL. W kampanii objechał całą Polskę, przepraszał braci Węgrów, grał na gitarze i śpiewał. Marzył o dwucyfrowym wyniku i miejscu na podium, skończyło się na 1,6 proc. i szóstej pozycji. Blado wypadł nawet w - na własnym podwórku przegrał nie tylko z Andrzejem Dudą i Bronisławem Komorowskim, ale i Pawłem Kukizem.

Korona, jak co roku, postanowiła dostarczyć wielu emocji. Ale znów głównie poza boiskiem. Żaden mecz na Kolporter Arenie nie dał tylu wrażeń, co kolejne sesje rady miasta w sprawie dofinansowania klubu. Prezydent Wojciech Lubawski po raz kolejny zapowiadał też sprzedaż klubu i po raz kolejny na słowach się skończyło. Choć w jednym przypadku akurat dobrze, bo niewiele zabrakło, aby Korona trafiła w ręce Andrzeja Grajewskiego. Biznesmen słynie z tego, że doprowadza do ruiny wszystko czego tylko dotknie... Teraz chętny na klub jest były piłkarz Marek Citko. Pomaga mu w tym Michał Adamczewski, były rugbista i przez chwilę trener przygotowania fizycznego w Koronie. W Kielcach piłkarze wspominają go głównie z faktu, że w drodze na mecz zaplanował im rozgrzewkę na... stacji benzynowej.

Lipcowa zmiana serwisanta oświetlenia ulicznego w Kielcach przyniosła miastu spore oszczędności, ale jeszcze większe problemy. Od kiedy odpowiada za nie warszawska firma Swarco Traffic nie było miesiąca bez kilku awarii. Najwięcej przypadło na trzy pierwsze miesiące pracy spółki. Miejski Zarząd Dróg naliczył wówczas aż 37 tys. zł kar za opóźnienia przy ich usuwaniu. Rozważano nawet rozwiązanie umowy, ale ostatecznie z pomysłu zrezygnowano.

Minął kolejny rok, a problemu kierowców szarżujących północną pierzeją kieleckiego rynku wciąż nie rozwiązano. Meandry, sygnalizator, progi zwalniające, elektroniczny znak - trudno wymienić wszystkie koncepcje urzędników. W listopadzie pojawiła się kolejna ? gazony z kwiatami zmuszające kierowców do hamowania. Na pytanie, czy w końcu ten pomysł doczeka się realizacji, rzecznik MZD odparł: - Raczej tak...

Jako policjant drogówki robił świetną robotę. Dzieci go uwielbiały, bo uczył bezpieczeństwa śpiewając, tańcząc czy grając na gitarze. Dostał nawet Order Uśmiechu. Dziś Tomasz K. jest na emeryturze i zasiada na ławie oskarżonych w procesie o jazdę radiowozem po pijanemu.

Z tego też śmiała się cała Polska. Miasto nie pozwoliło Letniemu Klubowi Śniadaniowemu zorganizowania pikniku na trawie w kieleckim parku miejskim, bo... jest on zabytkiem. Dlatego śniadanie na trawie mogła się odbyć tylko 'na terenie utwardzonym'. Uczestnicy śniadania rozłożyli więc koce na betonie. Niedługo potem strażnicy miejscy walczyli z widzami kina letniego, bo ci nielegalnie rozkładali leżaki na trawie. Na znak protestu we wspólnym leżeniu na trawie wzięły udział setki mieszkańców miasta.

W połowie września agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego w Powiatowym Urzędzie Pracy w Kielcach zatrzymali jego dyrektorkę Małgorzatę Stanioch. Miała przyjąć 3,5 tys. zł łapówki. Nie przyznała się do winy. Mimo prokuratorskich zarzutów wystartowała w wyborach do Senatu. PSL cofnął jej rekomendację, a politycy tej partii namawiali, by zrezygnowała. Małgorzata Stanioch była innego zdania. Senatorką nie została.

Pod koniec lipca głośno było o szefie świętokrzyskiego PiS, pośle Krzysztofie Lipcu. To za sprawą nocnego rajdu przez miejscowość Grzędy na Mazowszu. Patrol namierzył białego opla jadącego 115 km/h, o 50 km przekraczając dozwoloną prędkość. Policjanci twierdzili, że dali sygnał kierowcy do zatrzymania, ale został zignorowany. Parlamentarzysta zatrzymał się po pościgu. Lipcowi towarzyszyli dwaj inni posłowie PiS: Marek Kwitek oraz Jarosław Zieliński. Wracali ze spotkania w Pińczowie. Poseł Lipiec twierdził, że nie widział, by policjanci go zatrzymywali i zaprzeczył, by go ścigali.

W służbie zdrowia dawno nie było inwestycji budzącej tyle obaw. Zaczęło się od decyzji o budowie nowej siedziby szpitala dziecięcego na kieleckim Czarnowie. Okazało się, że pominięto jeden z ważniejszych oddziałów - patologii i intensywnej terapii noworodka. Gdy to ujawniliśmy, miejsce na oddział się znalazło, ale kosztem poradni. Potem nową lecznicę łączono ze szpitalem wojewódzkim. I znów problemy, a to z dostępem do badań laboratoryjnych, a to ze zbyt małą poczekalnią do poradni ortopedycznej. Łącząc szpitale władze województwa zapewniały, że nie będzie zwolnień. Szybko okazało się, że pracowników jest za dużo i wprowadzono program dobrowolnych odejść.