To stary 266 - najpopularniejszy pojazd tego rodzaju w polskich siłach zbrojnych. Produkowano je od 1973 do 2000 roku. Wojsko ma ich jeszcze około 8 tys. W działającej na terenie dawnego FSC firmie Autobox zmodernizowali ich już około sześciuset. Do Starachowic wracają głównie ciężarówki, które wyjechały stąd w latach 80. To zwykle auta wykorzystywane jako warsztaty specjalistyczne, np. w wojskach inżynieryjnych.
- Niektóre mają tylko 10 tys. kilometrów na liczniku, ale często przywożą je na lawecie. Rzadko który star ma wszystkie koła napompowane - opowiada mistrz Ireneusz Sepioło, w Autoboxie pracuje od 16 lat. Firma zatrudnia 120 osób i produkuje m.in. nadwozia dla duńskich zamiatarek lotniskowych, ale pracuje też przy zamówieniach dla wojska.
W roku 2010 spółka opracowała projekt modernizacji samochodu Star 266 do wersji 266M2. Wykorzystała swoje doświadczenia i częściowo opierała się na rozwiązaniach pierwszej modernizacji wykonanej 10 lat wcześniej przez koncern MAN. - Jesteśmy jedyną firmą posiadającą uzgodnioną z wojskiem dokumentację. Oczywiście nasz projekt zawiera w sobie nowe rozwiązania i jest w pełni dostosowany do nowych oczekiwań wojska. Współpracowaliśmy przy tym m.in. z Wojskową Akademią Techniczną oraz z Wojskowym Instytutem Techniki Pancernej i Samochodowej - mówi Krzysztof Siekański, wiceprezes firmy Autobox.
Wojsko pierwsze 30 sztuk zamówiło w 2010 roku. - Ale ten rok będzie rekordowy. Mamy już cztery kontrakty na modernizację 182 ciężarówek i zapowiedź zlecenia na kolejne. A zazwyczaj modernizowaliśmy rocznie po 90-100 sztuk - opowiada rozmówca.
Modernizacja to mało powiedziane. W hali produkcyjnej można zobaczyć jak stare, często mocno pordzewiałe, ciężarówki są rozkładane na czynniki pierwsze. Ponownie wykorzystywane są tylko rama, mosty napędowe, felgi i skrzynia rozdzielcza, czyli jakieś 30 proc. starego pojazdu. Nowa jest m.in. kabina kierowcy, silnik ze skrzynią biegów, wszystkie instalacje, a przede wszystkim zabudowa.
- Montujemy silniki IVECO, znacznie mocniejsze niż w oryginale i w efekcie nowy zmodernizowany star 266M2 jeszcze lepiej radzi sobie w terenie - mówi wiceprezes Siekański.
Na zdjęciach wymontowane stare silniki
PAWEŁ MAŁECKI
Ciekawa jest historia kabiny. Ponieważ te wykorzystywane pierwotnie przez MAN w latach 2002-2006 nie były dostępne, Autobox zaproponował własne rozwiązanie. Stosował je przez cztery lata. - Ale dwa lata temu udało nam się dotrzeć do kabin opracowanych przez koncern. Okazało się, że produkowane są w Chinach przez spółkę Sinotruk, w której MAN ma 25 proc. udziałów - opowiada wiceprezes Siekański.
I właśnie to one są teraz wykorzystywane przez Autobox. Oczywiście wymagają przystosowania, trzeba np. oryginalną chińską instalację elektrycznej zmienić na własną, przystosowaną do współpracy z silnikiem IVECO.
Co ciekawe, współpraca z Chińczykami układa się na tyle dobrze, że obie firmy stworzyły nowy projekt - z połączenia chińskiego podwozia i polskiej zabudowy powstała ciężarówka SAS. - Nazwa pochodzi od słów Star, Autobox i Sinotruk. To propozycja na rynek eksportowy dla odbiorcy, który jest nią zainteresowany - mówi tajemniczo wiceprezes Siekański, ale szczegółów nie chce zdradzić.
Największe wrażenie robią jednak nowe warsztaty mobilne, które montuje się na modernizowanych podwoziach. Ze starych starów zostaje tylko obudowa. W środku zakładane są m.in. klimatyzacja, oświetlenie przeciwlotnicze i system różnicowania ciśnienia we wnętrzu. - To element ochrony przed bronią masowego rażenia. W efekcie bez problemu możemy osiągnąć taki poziom czystości powietrza jak na sali operacyjnej - mówi wiceprezes Siekański. Opowiada, że na potrzeby wykonywania testów szczelności kupili urządzenie do wytwarzania dymu, dokładnie takie jakie wykorzystuje się w teatrach. To pozwalało wyłapać nawet te najmniejsze nieszczelności, takie jakie są np. w zamkach w drzwiach. - Dziś praktycznie podwójnie spełniamy normy wojskowe - podkreśla mój rozmówca
Ciężarówki różnią się przeznaczeniem i, co za tym idzie, wyposażeniem. To właśnie ono zalicza się do najdroższych elementów każdego wozu, którego średnia cena to kilkaset tysięcy złotych.
- Widać, że ktoś zapomniał o modyfikacji warsztatów - opowiada Siekański, który jest byłym wojskowym i podczas swojej blisko 30-letniej służby ze starami miał do czynienia. - Dostarczane są do nas nadwozia dostosowane do starej i wycofywanej już z armii techniki wojskowej, a wyjeżdżają gotowe do obsługi nowoczesnego sprzętu - tłumaczy.
Nową jakość można zobaczyć nawet w szufladach. Każde narzędzie, dosłownie każdy śrubokręt ma własne miejsce i wypalony laserem numer. Bez problemu można ustalić, z którego pojazdu pochodzi.
- Może to górnolotnie powiedziane, ale lubię stary. Moim zdaniem to świetny samochód. Ich modernizacja to bardzo rozsądny ruch - nie ukrywa wiceprezes Siekański i dodaje, że jest to rozwiązanie powszechnie stosowane w innych armiach. Najnowszy kontrakt Autobox podpisał na cztery lata, więc pewnie szybko stary z wojska nie znikną. - Po modernizacji i dostosowaniu wyposażenia specjalistycznego, przedłużony jest czas ich eksploatacji o minimum 15 lat, dzięki czemu zachowują zdolność do napraw i obsługi sprzętu wojskowego w warunkach polowych - informuje ppłk Marek Chmiel z Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych RP.
Ale Autobox przymierza się do kolejnego zamówienia dla wojska. Złożył ofertę na dostawę blisko 900 samochodów ciężarowo-osobowych wysokiej mobilności dla Wojska Polskiego o kryptonimie "Mustang". Chodzi o następcę obecnie używanych honkerów (na zdjęciu). - Na razie udało nam się przejść do kolejnego etapu postępowania przetargowego i znaleźliśmy się w grupie firm, które MON zaprosił do złożenia oferty wstępnej - mówi wiceprezes Autoboxu Krzysztof Siekański.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Dzisiejsza gazeta (e-wydanie)
Wszystkie komentarze