Ostatnio w Kołobrzegu organizowaliśmy zlot food trucków. Cztery dni spędzone obok portu z braku czasu nie zaowocowały, niestety, skosztowaniem ryby. Udało się to dopiero w Mielenku, ale niedosyt pozostał. Smażona ryba chodziła za mną jak wyrzut sumienia.
Na dworze upał, a my wsiadamy w samochód i jedziemy 50 km w jedną stronę, żeby zjeść pizzę. Szaleństwo? Może i tak, ale gdy usłyszałem, że w Końskich otworzyła się pizzeria, w której zamontowano piec Calabria (w Kielcach mają go tylko Azzurro i Słoiki), a pizza jest zjawiskowa, wiedziałem, że muszę jej spróbować.
Od dawna powtarzam, że kto w Kielcach otworzy lokal z oryginalną kuchnią wietnamską, ten wygra. Ilekroć jadę do Warszawy, zawsze znajduję czas, by odwiedzić chociaż jedno miejsce serwujące te specjały w sposób oryginalny. Nie wiem, czemu w naszym mieście nadal jest to niezagospodarowana nisza.
W budynku Filharmonii Świętokrzyskiej przy ulicy Żeromskiego mieści się restauracja Backstage.
Poniedziałek jest u mnie specyficzny. Od kwietnia do października niemal każdy weekend spędzam na zlotach food trucków. Po dwóch lub trzech dniach objadania się street foodem właśnie w poniedziałek robię sobie detoks - jem klasyczny obiad.
Dzisiaj będzie po włosku i street foodowo. Ale spokojnie, żadnej pizzy i kanapek. Będzie o makaronach.
Mnóstwo dobrego, ulicznego jedzenia oraz zabawy - taka będzie najbliższa sobota i niedziela na ostrowieckim Rynku. Zapewnią to Street Food Polska wraz ze Stowarzyszeniem Inicjatywa Społeczna Ostrowiec 2015.
Tutti Santi to polska sieć pizzerii, liczy teraz dziewięć lokali. Historia jej powstania to materiał na osobny artykuł, dość powiedzieć, że zafascynowany najpopularniejszą odmianą włoskiej pizzy Polak namówił rodowitego Włocha, młodego adepta kręcenia placków, na przyjazd do naszego kraju i firmowanie ich swoją twarzą.
Ależ długo czekałem, żeby w Kielcach można było zjeść uczciwy tex-mex! Na szczęście niedawno pod Pasażem Świętokrzyskim, obok opisywanego na tych łamach Rocket Food Truck, zaparkował nowy truck - Amigo de la Cocina.
Byliśmy akurat w Ostrowcu Świętokrzyskim, gdy złapał nas głód. Szybki rzut oka w Google i decyzja: idziemy do Midori Sushi.
Przez wiele lat kuchni indyjskiej unikałem jak ognia. Trafiałem bowiem na dania kompletnie niedoprawione, a ponieważ jem dla przyjemności, uznałem, że nie ma się co męczyć.
Po świętach wielkanocnych poczułem się jak boa trawiący antylopę. Pomyślałem, że to dobra okazja, by zjeść coś lekkiego. Złożyłem więc zamówienie w Avocado Bar Sałatkowy.
Brak czasu na gotowanie, a za oknem pogoda niezachęcająca do wyjścia. Co pozostaje? Zamówić obiad w dowozie. Szybki rzut oka na portal grupujący restauracje i mój wybór padł na Karczmę Telegraf.
Pod tym adresem były już kawiarnia Blikle i lokal o nazwie Baravino. Od poniedziałku jest Plac Cafe Bistro. To "bistro" w nazwie jest istotne, bo chociaż lokal nastawiony jest głównie na działalność kawiarnianą, to można w nim też zjeść. I to dobrze zjeść.
Bistro Pani Naleśnik opisywałem w połowie 2016 roku. Jedliśmy tam wówczas bardzo dobre naleśniki. Jakiś czas temu ofertę poszerzono o obiady, burgery i śniadania. I na te ostatnie wybrałem się w tym tygodniu.
W ubiegły piątek przypadał Światowy Dzień Pizzy. Jako gorliwy pizzarianin nie mogłem dnia świętego nie święcić. Skorzystałem też z okazji, by spróbować pizzy z miejsca, w którym jeszcze nie jadłem. To Pizza Pub Ghiootto na ulicy Żytniej.
Ostatnio było zdrowo, pozwólmy więc sobie dziś na coś solidniejszego. Na parkingu Pasażu Świętokrzyskiego na kieleckich Ślichowicach zaparkowała już jakiś czas temu przyczepa o nazwie Rocket Food Truck. W ofercie mają burgery i frytki.
W Rockabilly Steakhouse & Whisky Bar bywam często. Co czwartek w ramach Klubu Intelektualno-Gastronomicznego degustujemy tam wódki premium w cenach promocyjnych (wstęp dla wszystkich pełnoletnich chętnych bezpłatny), ale lubię tam też posiedzieć przy jedzeniu. Tym bardziej, że jakiś czas temu menu zostało odświeżone, w ofercie zostały steki i burgery, ale pojawiło się kilka nowych pozycji.
Jadłodajnia Sprint na ulicy Złotej wrosła już w kielecki pejzaż gastronomiczny. Działa od lat i karmi kielczan po domowemu, sycąco, za nieduże pieniądze.
Xpress Akasaka w kieleckiej Galerii Echo to miejsce łączące w sobie azjatycką restaurację i bufet samoobsługowy.
W związku z remontem mieszkania postanowiliśmy wymienić meble. Pojechaliśmy więc na ulicę Olszewskiego, a tam, przy wejściu do budynku z ekspozycją, wpadł mi w oko szyld "Bistro Szuflada".
Domowe konfitury, ręcznie robione masło orzechowe i delikatne kruche ciasto, to elementy jednej z aż około czterdziestu tart, których spróbować można w nowej cukiernio - kawiarni La Baguette przy ulicy Silnicznej 13
Od zawsze powtarzam, że jesienią i zimą, gdy za oknem ponuro, zimno i mokro, najlepiej zjeść coś azjatyckiego. I o ile z dobrą kuchnią japońską w Kielcach nie ma już problemu, o tyle ciągle cierpię z powodu braku rasowego lokalu tajskiego, koreańskiego czy wietnamskiego.
W naszym regionie wolny czas doskonale mogą spędzić zarówno osoby czynnie uprawiające sport, rodziny z dziećmi, jak i fani dobrej kuchni czy smakosze regionalnych win. Właśnie to chciało pokazać stowarzyszenie Projekt Świętokrzyskie, zapraszając do nas w ostatni weekend blogerów sportowych, winiarskich, parentingowych i kulinarnych. Wspólnie zjedliśmy dwie kolacje i odwiedziliśmy winnicę.
W podsumowaniu minionego roku pisałem przed tygodniem m.in. o tym, że w Kielcach moda na kanapki przyjęła się na dobre. Pominąłem wówczas stosunkowo nowe miejsce, uznając, że należy mu się osobny felieton. Magazyn Duża 9 otworzył się w listopadzie ubiegłego roku. Byłem tam kilka razy i zawsze wychodziłem zadowolony.
To mój 61. felieton w "Magazynie Kielce". Już przez ponad rok w tym miejscu opisuję naszą scenę gastronomiczną, a ponieważ o kieleckiej (i nie tylko) kuchni piszę dłużej, skusiłem się na podsumowanie, jak w naszym mieście zmienia się podejście do jedzenia.
Po świątecznych i sylwestrowych frykasach zachciało mi się czegoś prostego. Wybór padł na lokal o nazwie Ale Szama przy ulicy Warszawskiej, tuż przy Rynku. Na Facebooku funkcjonują jako jadłodajnia, ale na stronie WWW już jako restauracja. Prawda leży chyba pośrodku. Wystrój i obsługa kelnerska sugerują restaurację, ceny zaś i nazwa skłaniają ku jadłodajni.
Koniec roku sprzyja podejmowaniu przeróżnych zobowiązań. Patrząc na facebookowy timeline, wydaje się, że zdecydowanie najwięcej osób deklaruje wolę zrzucenia kilku kilogramów szczególnie po świątecznym pofolgowaniu sobie przy stole. Warto więc odwiedzić miejsce, które takim zobowiązaniom sprzyja.
Pizzę z L'amore Ristorante lubiłem od zawsze. Potem przyszły Kuchenne Rewolucje i L'amore zmieniło się w Grande Cozze. Nie miałem jakoś nigdy okazji wpaść do lokalu, zawsze zamawiałem na wynos. Pomyślałem więc, że czas to nadrobić. Tym bardziej, że kurz po Rewolucjach opadł już dawno i sytuacja na kuchni powinna być ustabilizowana.
Jechaliśmy akurat w pobliżu Makro i zaburczało mi w brzuchu. Raz, drugi, trzeci - czując, że to nie przelewki, próbowałem namierzyć w pobliżu jakiś obiekt gastronomiczny. Mam! Na rogu ulic Łódzkiej i Transportowców stoi okazały budynek z drewnianych bali. To Karczma Pod Strzechą.
Mam złe doświadczenia z jedzeniem na wagę. Prawie zawsze trafiam na potrawy zbyt długo leżące pod lampami. Wysuszone nie smakują tak, jak powinny. I w konsekwencji zwracam na zmywak prawie nieruszone zamówienie.
Pisałem już, że na zimne dni doskonale robi mi kuchnia azjatycka, ale - jak mawiał niejaki Dziki w filmie "Poranek kojota" - nie mogę ciągle jadać sushi. Czasami odzywa się we mnie polska dusza pragnąca ziemniaków i mięcha albo pierogów. Postanowiłem więc odwiedzić lokal, w którym wszystko to dostaniemy.
Gdy nadchodzi jesień i zima, mój organizm domaga się smaków Azji. To właśnie ta kuchnia poprawia mi nastrój i rekompensuje mrok za oknem. Co jakiś czas wybieram się więc w miasto, szukając takich smaków.
Ostatnio było tanio, pora więc na coś z wyższej półki. Si Senor Restaurantes na ulicy Koziej zbiera bardzo pochlebne recenzje. Ostatnia moja wizyta w tym miejscu tylko potwierdziła te oceny. Ale po kolei.
Są takie miejsca w Kielcach, o których niewiele osób słyszało, a jeszcze mniej miało okazję tam zajrzeć. Po pierwsze - ukryte, nie dbają o reklamę, bo mają wiernych klientów, a moce przerobowe są ograniczone. Po drugie - wyglądają z zewnątrz tak, że można je skojarzyć ze wszystkim, tylko nie z jedzeniem.
Jadłodajnia Romana to kolejne miejsce z tanimi obiadami, które chcę opisać. Mieści się na parterze wieżowca przy ulicy Nałkowskiej 2. Istnieje od 2003 roku, oprócz jedzenia na miejscu oferuje także catering i imprezy okolicznościowe oraz obiady pracownicze.
Z czym kojarzy się Państwu jesień? Dla mnie jednym z jej najbardziej charakterystycznych zapachów jest aromat ziemniaków pieczonych w ognisku. Chrupiąca skórka, mięciutkie, kremowe wnętrze, do tego kawałek masła i sól. A co, jeśli chce nam się takiego ziemniaka, a warunki nie pozwalają rozpalić ogniska?
Przy trasie S7, między Kielcami a Skarżyskiem, jest stacja paliw Orlen i bar oraz gospoda Echa Leśne. Miałem już okazję jeść tamtejszą golonkę w dowozie i bardzo mi smakowała, a pochlebne opinie znajomych sprawiły, że w końcu pojechaliśmy tam na obiad.
Teraz czekam na najlepszą moim zdaniem kanapkę świata, philly cheese steak. Czuję, że to czas, by ktoś ją w Kielcach zaczął serwować.
Czy warto zapłacić za kanapkę równowartość dwudaniowego lunchu? Postaram się przekonać, że tak. Od jakiegoś czasu można w Kielcach zjeść kanapki, których cena jeszcze kilka lat temu wydawałaby się absurdalna. Na szczęście coraz więcej osób przekonuje się, że warto zapłacić więcej za coś, co oferuje nie tylko dobry smak, ale i wysoką jakość składników.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.